Ci tchórzliwi Francuzi, którzy podbili Anglię

Poniższy wpis jest częścią projektu « W 80 blogów dookoła świata » i dotyczy 80blogownajpopularniejszych mitów na temat kraju i języka, którego dotyczy dany blog. Chciałem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i dodać do tego wpisu jakieś zdanie po francusku z kilkoma ciekawymi słowami, albo dziwną konstrukcją gramatyczną, ale wpis zrobił się dość długi i bez tego. Będzie więc tylko trochę ciekawostek.

  • passé simple jest niepotrzebny

Czas przeszły prosty, który wcale prosty nie jest. W mowie całkowicie zastąpiony przez passé composé, od strony gramatycznej złudnie podobny do imperfait. Na kursach pomijany, lub zbywany stwierdzeniem, że do niczego się nie przydaje. Owszem, jeśli dopiero zaczynamy naukę francuskiego, passé simple na pewno do niczego nam się przyda. Na poziomie średniozaawansowanym również nie. W pewnym momencie jednak trzeba sobie zadać ważne pytanie: czy na pewno nigdy nie chcemy przeczytać żadnej książki napisanej po francusku? Bo jeśli tak, to bez passé simple się nie obejdzie. Nos w tabelkę i zakuwać:
lepassesimple

  •  Francja jest pełna imigrantów

Prawie połowa imigrantów mieszkających we Francji to imigrancji z innych krajów europejskich. Ci z krajów Maghrebu (Algieria, Maroko, Tunezja) stanowią jakieś 5,5% populacji, a z krajów Afryki subsaharyskiej jeszcze jakieś 2% (źródło). Mit, iż Francja pełna jest imigrantów spoza Europy bierze się z dwóch rzeczy:

  1. Ludzie utożsamiają Francję z Paryżem. Imigranci przyjeżdżają do Francji za pracą, siłą rzeczy większość z nich trafia więc do dużych miast, zwłaszcza Paryża i Marsylii.
  2. Firmy obsługujące turystów zatrudniają imigrantów, ponieważ są tańsi. Paryżanin z dziada pradziada w ciągu dnia roboczego przemieszcza się pomiędzy swoim domem, a biurem. Rzadko kiedy ma kontakt z ludźmi, którzy przyjechali do jego miasta na chwilę, by porobić sobie zdjęcia pod wieżą Eiffela. To imigranci wożą nas taksówkami i autobusami, sprzedają nam jedzenie na mieście i oferują tandetne pamiątki. W efekcie, nie dość, że w Paryżu mieszka i pracuje dużo więcej imigrantów, niż średnio w całej Francji, to jeszcze typowy turysta ma dużo większą niż średnia szansę natknięcia się na nich. Wisienką na torcie tego dysonansu jest fakt, iż z lotniska Charles de Gaulle do centrum jedzie się kolejką przez zamieszkałe przez imigrantów Saint-Denis. Lądujesz na CDG, wsiadasz w RER… i spędzasz pół godziny w towarzystwie pochodzących z północnej Afryki ludzi, którzy właśnie jadą do pracy, lub na zakupy.

Kilka miesięcy temu amerykańska telewizja Fox News wypuściła materiał o tzw. « no-go zones », czyli opanowanych przez muzułmanów dzielnicach Paryża. Zostało to bezlitośnie wyśmiane przez francuski program satyryczny Le Petit Journal.

  • Francuzi nigdy nie pracują

To akurat trochę prawda 😛 Przekonałem się o tym boleśnie, gdy w 2011 roku jechałem przez Francję na rowerze i poszły mi szprychy w tylnym kole. Podsumowanie tutaj.

  • Do tego od razu się poddają

To skomplikowane. Ten mit wziął się najprawdopodobniej z totalnej porażki, jaką była dla Francji niemiecka inwazja w 1940 roku. W ciągu półtora miesiąca od ataku było już pozamiatane, a Hitler praktycznie rządził kontynentalną Europą. Wydarzenie to przyćmiło wszystkie wcześniejsze dokonania francuskiej armii, jak np. wojny napoleońskie, czy cała Pierwsza Wojna Światowa, w czasie której Francja odniosła największe straty ze wszystkich krajów alianckich poza Rosją, ale utrzymała linię frontu. Do tej pory w małych francuskich miasteczkach, gdzieś na kompletnej prowincji, na placach lub w kościołach można natknąć się na tablice z długimi listami żołnierzy, pochodzących z tego miejsca, którzy oddali życie pod Verdun, lub na innym odcinku niemiecko-francuskiego frontu w latach 1914-1918.

Co ciekawe, Francja nie robi wiele, by tę krzywdzącą opinię o tchórzostwie francuskiego wojska zdyskredytować. Być może nawet jest w tym pewna taktyka. W ciągu ostatnich lat Francja uczestniczyła w bardzo wielu operacjach wojskowych, m.in. w Libii i na Wybrzeżu Kości Słoniowej, a mimo to międzynarodowa opinia publiczna nadal pozostaje pod wrażeniem, że jest to pokojowo nastawiony kraj, wolący babrać się w dyplomację, niż atakować.

  • Ale podbili Anglię w 1066

A to akurat byli Normanowie, nie Francuzi 🙂 Normanowie byli potomkami wikingów, którzy w 911 roku osiedlili się na północnym wybrzeżu Francji, w regionie obecnie zwanym Normandią. Ich przywódca, Rollo (nie ten Rollo, ale blisko), otrzymał prawo do tych ziem z rąk króla Karola III Prostaka (syna Ludwika Jąkały 🙂 ) w zamian za przysięgę obrony wybrzeża i pomocy militarnej. O ile nam wiadomo, on sam używał jeszcze wobec siebie wikińskiego tytułu jarl – francuski tytuł księcia (duc) przyjął się dopiero za rządów jego wnuka, Ryszarda I. Postać Rollo z serialu Vikings powstała w oparciu o historycznego Rollo, ale fabuła Wikingów osadzona jest 60 lat wcześniej, za rządów Karola II Łysego, dziadka króla Prostaka.

Do roku 1066 Normanowie wżenili się we francuskie rody arystokratyczne, przyjęli chrześcijaństwo, z żeglarzy stali się rycerzami, a język staronordycki porzucili na rzecz dialektu języka starofrancuskiego, który nazywamy normańskim. Nadal jednak pozostali odrębnym ludem, o własnych zwyczajach i zamiłowaniu do walki. Dlatego podbicie Anglii przez Wilhelma Zdobywcę, w szóstym pokoleniu potomka Rollo, jest czasem uznawana za ostatnie wielkie wydarzenie w historii wikingów.

A oto lista innych artykułów w ramach akcji 80 blogów dookoła świataMity i stereotypy:

12 réflexions sur “Ci tchórzliwi Francuzi, którzy podbili Anglię

  1. Co do imigrantów to wydaje mi się, że jest jeszcze jeden powód. Po prostu bardziej rzucają się w oczy, bo wyróżniają się wyglądem. Szczególnie Polakom przyzwyczajonym do mimo wszystko jednolitego wyglądu ulicy, nawet w dużych miastach. Można mijać na ulicy codziennie setki kobiet, ale na te zasłaniające włosy prędzej zwróci się uwagę, bo się wyróżniają. Nic w tym złego, to naturalna reakcja, ale jeśli coś zauważamy to wydaje nam się, że istnieje częściej niż w rzeczywistości. A jeśli jeszcze dochodzą uprzedzenia… To niektórzy widzą tych, których nie lubią (w tym przypadku obcych) dosłownie wszędzie.

    J’aime

    1. Tak. To zresztą jest głęboko wpisane w naszą psychikę, że zwracamy uwagę na rzeczy nietypowe, a to, co oczekiwane, szybko znika nam z pamięci. W 2011 roku jechałem rowerem przez środką Francję z zachodu na wschód i pamiętam, że dopiero pod koniec coś sprawiło, że zacząłem się zastanawiać ile po drodze widziałem osób o ciemniejszym kolorze skóry. Na pewno kogoś w Orleanie, pewnie również w Nantes, Tours i gdy zwiedzałem zamki nad Loarą, ale później? Chyba aż do Besançon nikogo. I oczywiście zupełnie o tym podczas jazdy nie myślałem, mimo iż ta część wyprawy trwała tydzień i po drodze stykałem się z całą masą ludzi.

      J’aime

  2. Jestem akurat na etapie « Wikingów », gdy Rollo żeni się z francuską księżniczka i przyznam, zaciekawiłes mnie historycznymi faktami na tyle, że z przyjemnością dowiem się więcej osobiście 🙂

    J’aime

    1. « Wikingowie » niestety są dość na bakier z historią. Wygląda to trochę tak, jakby scenarzyści wzięli cały IX wiek i ścisnęli go do może dwudziestu lat. Król Egbert z Wessex umarł zanim Karol Łysy w ogóle został cesarzem. Hrabiów Odo było dwóch, podobnie jak były dwie Gisele: jedna była córką Karola Łysego, druga kilkadziesiąt lat później być może wyszła za Rollo 😉 Ale nawet mimo tego uważam, że to bardzo dobry serial.

      J’aime

  3. Pamiętam swoją pierwszą pracę we Francji – o 10 półgodzinna przerwa na kawkę, od 12 do 14 czas na lunch, o 16 znów przerwa na kawkę – tak, żeby się nie przepracować przypadkiem 😉 Stety-niestety nie wszędzie tak jest i z moją ostatnią pracą mam same złe wspomnienia pod względem nadgodzin i bycia MacGyverem od wszystkiego 😉
    Co do tchórzostwa, to ja tam lubię im podokuczać złośliwymi żarcikami (np jak wygląda sztandar bojowy Francji? Biały krzyż na białym tle) 😛

    J’aime

Laisser un commentaire

Ce site utilise Akismet pour réduire les indésirables. En savoir plus sur la façon dont les données de vos commentaires sont traitées.