… zaczął się z przytupem i upłynął nadspodziewanie szybko. Pamiętam, że już rok temu czułem trochę wypalenie i brak weny, ale udało mi się jeszcze pociągnąć do marca. Od marca do września zrobiłem sobie przerwę. Z początku miał to być miesiąc, może dwa, tak na wszelki wypadek, żeby pisanie nie zbrzydło mi do reszty. Ostatecznie wyszło pół roku. No ale jestem tu ponownie i nawet mam o czym pisać.
Ale teraz już idę spać 🙂