To jest notka specjalna, w której opowiadam o swojej przygodzie z conlangami i o tym, czy warto uczyć się języków sztucznych.

Nie warto.

Dłuższe wyjaśnienie poniżej 🙂

Kilka lat temu przechodziłem fazę zainteresowania tzw. conlangami, czyli językami powstałymi nie w wyniku naturalnych procesów kulturowych, trwających stulecia, ale w przeciągu zaledwie kilku-kilkunastu lat jako efekt pracy jednego człowieka, lub niewielkiej grupy ludzi. Każdy z nas słyszał o Esperanto, stworzonym przez Ludwika Zamenhofa na przełomie XIX i XX wieku. Zamenhof marzył o świecie, w którym wszyscy ludzie byliby w stanie się nawzajem porozumieć, a przez to zrozumieć, zaprzyjaźnić się i porzucić uprzedzenia. Piękna idea, nawet jeśli zupełnie od czapy. Wspólny, łatwy do nauczenia język, wydawał się świetnym środkiem do tego celu. I rzeczywiście: w szczytowym momencie, ok. roku 1990, esperantystów było na świecie może nawet 10 milionów. Do tej pory podobno nauka Esperanto to dobry sposób na poznanie ludzi z całego świata i zapewnienie sobie darmowego noclegu na wakacje 🙂

Mnie jednak Esperanto nigdy nie pociągało. Zainteresowany byłem dwoma językami z grupy a posteriori, czyli języków stworzonych na podstawie tych już istniejących (Esperanto również do niej należy): Interlingua, oraz Medžuslovjansky. Interlingua jest drugim (lub trzecim… (*)) co do popularności językiem sztucznym i stara się być wspólnym językiem dla wszystkich posługujących się językami romańskimi. Medžuslovjansky ma te same ambicje, ale w ramach języków słowiańskich. W obu przypadkach pomysł jest dość prosty: tworzymy regularną, intuicyjną dla przedstawicieli danej grupy językowej gramatykę, oraz słownik zawierający część wspólną wszystkich największych języków w danej grupie. W efekcie otrzymujemy conlang charakteryzujący się dwoma ważnymi cechami:

  1. jest niesamowicie łatwy do nauki dla osób z danej grupy językowej
  2. osoby, których język ojczysty należy do danej grupy, są w stanie w 80-90% zrozumieć kogoś, kto mówi w tym conlangu, nawet jeżeli nigdy o nim nie słyszeli

Zresztą, sami spróbujcie:

Pl.: Mój poduszkowiec jest pełen węgorzy.
Fr.: Mon aéroglisseur est plein d’anguilles.
Sp.: Mi aerodeslizador está lleno de anguilas.

Medžuslovjansky: Moje latadlo je polne vugoŕov.
Interlingua: Mi aeroglissator es plen de anguillas.

Super sprawa, nie? Mogę nauczyć się Interlingua i prawie dogadać się z ludźmi w Hiszpanii, bo hiszpański jest podobny do Interlingua, albo jechać do Ameryki Łacińskiej, gdzie mówi się po hiszpańsku, który to język jest podobny do Interlingua, albo do Brazylii, bo portugalski jest podobny do hiszpańskiego, który jest podobny do Interlingua, albo do Włoch, bo włoski też jest podobny do hiszpańskiego… ouais, attends, stp… Widzicie, co tu się dzieje? Z jednej strony, Interlingua nie ma wielkiej przewagi nad hiszpańskim, jeśli chodzi o zrozumiałość, a tę przewagę, którą ma, przebija fakt, iż ucząc się hiszpańskiego, uczysz się prawdziwego, żywego języka. Języka, w którym rozmawia się na codzień, w którym pisane są książki i tworzone są piosenki. Z drugiej strony, w poszukiwaniu wspólnego terytorium języków romańskich Interlingua musiała oddalić się od francuskiego, przynajmniej w mowie. Język francuski zmienił się znacząco pod wpływem języków germańskich, a następnie rozprzestrzenił po świecie – głównie w Quebecu i w Afryce. Obecnie mówi nim 11% osób posługujących się językami z romańskiej rodziny, ale liczba ta prawdopodobnie wzrośnie znacząco w przyszłości, ze względu na rosnącą populację Afryki. Natomiast w Europie jest to język o wysokim statusie kulturowym. Interlingua przegrywa więc na obu frontach: jest zbyt podobna do jednego ważnego globalnego języka (hiszpańskiego) i nie dość podobna do drugiego (francuskiego). Zamiast Interlingua lepiej uczyć się jednego z nich.

Podobna sytuacja ma miejsce z Medžuslovjanskim. Wspólny język wszystkich Słowian od początku miał problem z rosyjskim. Jak to mówi stary serbski dowcip: « Nas i Rosjan sto pięćdziesiąt milionów ». Językiem rosyjskim posługuje się zdecydowana większość Słowian, a wszyscy pozostali mieli z nim jakiś kontakt (czasem wbrew sobie :P). W porównaniu z innymi językami słowiańskimi rosyjski jest stosunkowo prosty, oraz można się dzięki niemu dogadać również w niektórych krajach nie-słowiańskich, takich jak Kazachstan.

Tak samo wygląda sytuacja z innymi grupami językowymi. Jeżeli chcesz nauczyć się jednego globalnego języka – ucz się angielskiego. Jeżeli chcesz się dogadać w ramach jednego rejonu świata, który Cię interesuje – znajdź żywy język, który w danym rejonie jest najbardziej popularny. Nie potrzebujesz w tym celu sztucznych języków, które brzmią trochę podobnie, ale nie do końca, a do tego nie mają własnej literatury, gazet, sztuki, ani popkultury. Bo to właśnie kultura utrzymuje język przy życiu. Sam język to tylko medium – służy przekazywaniu informacji. Trzeba jeszcze mieć o czym rozmawiać. To dlatego ludzie nadal uczą się takich języków-zombie jak łacina, starogrecki, sanskryt, czy klasyczny chiński. Nikt w nich już nie mówi, ale są częścią globalnej kultury, a nad tekstami w nich napisanymi można spędzić resztę życia. Tymczasem nawet najpopularniejszy z języków sztucznych, Esperanto, służy co najwyżej do tłumaczeń, które nikomu nie są potrzebne, bo skoro można coś przetłumaczyć na Esperanto, to można też na pięćdziesiąt innych, bardziej popularnych żywych języków.

Czy więc w ogóle nauka sztucznego języka ma sens?

Moim zdaniem nie. Przynajmniej praktycznie nie. Co innego, jeśli chcesz to robić dla zabawy, albo żeby lepiej poznać zasady lingwistyki. Albo, by dowiedzieć się więcej o pewnym wymyślonym uniwersum, jak świat « Władcy Pierścieni », « Gry o Tron », lub « Star Trek ». To są tzw. języki a priori, wymyślone od podstaw w pewnym celu i nie mające związku z tymi już istniejącymi. O nich będzie kolejna notka.

*) Współczesny język hebrajski powstał w wyniku lat wytężonej pracy Eliezera Ben Jehudy. Oryginalny język hebrajski przeszedł drogę podobną do łaciny, w średniowieczu stając się już prawie wyłącznie językiem literackim i liturgicznym żydowskiej diaspory i stopniowo ustępując lokalnym językom, takim jak jidysz i ladino. Na początku XX wieku był już używany wyłącznie w uroczystościach religijnych. Eliezer Ben Jehuda praktycznie podniósł go z martwych, modernizując gramatykę i uzupełniając o słowa pochodzące z jidysz, lub kompletnie wymyślone, przez co współczesny hebrajski można – przy pewnej dozie dobrej woli – uznać za język sztuczny a posteriori.

 

3 réflexions sur “Z innej beczki (1): Języki sztuczne

Votre commentaire

Entrez vos coordonnées ci-dessous ou cliquez sur une icône pour vous connecter:

Logo WordPress.com

Vous commentez à l’aide de votre compte WordPress.com. Déconnexion /  Changer )

Photo Facebook

Vous commentez à l’aide de votre compte Facebook. Déconnexion /  Changer )

Connexion à %s

Ce site utilise Akismet pour réduire les indésirables. En savoir plus sur la façon dont les données de vos commentaires sont traitées.